R4: A ja żem jej powiedziała - K. Nosowska


Recenzja 4


A ja żem jej powiedziała


Katarzyna Nosowska



A ja Ci powiem, że po książkę tę sięgnąłem z dwóch powodów. Pierwszy – lubię Nosowską (może ‘lubię’ to za duże słowo - słyszałem kilka jej piosenek, widziałem parę wypowiedzi – ogólne wrażenie wypadło dodatnio, więc byłem doń nastawiony pozytywnie), drugi zaś jest taki, że traf chciał, iż kątem oka zoczyłem jej pojawienie się na półce w moim domu. Zastanawiałem się jakiś czas temu, gdy napadł mię szał książkowych zakupów, czy nie sprawić sobie rzeczonej pozycji, gdyż była mocno przeceniona. Niebiosom niech będzie chwała, że nie dałem się zwieść przebiegłemu wężowi promocji! Niewyobrażalne jak bardzo plułbym sobie teraz w brodę, gdybym to uczynił.
Pierwsze moje wrażenie (zapamiętałem) było następujące:
Wziąłem książkę do ręki, po czym odnotowałem dysharmonię w tytule (nie brzmi - zdecydowanie lepiej byłoby gdyby został skrócony do „A żem jej powiedziała” lub całkiem zmieniony), obejrzałem książkę z przodu i z tyłu – stwierdziłem, że jest ciekawie wydana, a nawet lekko się uśmiechnąłem zobaczywszy finezyjne polakierowanie szkieł w okularach Nosowskiej, co nadało im ciekawego wyrazu i uwydatniło oczy – oczy Nosowskiej są zdecydowanie na plus.
Po czym wbiłem pazur w przypadkowe miejsce i otworzyłem książkę. Mina mi zrzedła, gdy oczom moim ukazały się strony 142 – 143. Nie mogłem uwierzyć, że widzę to co widzę. Gapiłem się w otwartą książkę, jakby próbując odszyfrować ukryty przekaz, po czym zamknąłem ją. Otworzyłem ponownie. Nie zniknęło. Zmarszczyłem gniewnie brwi.
„Co to, k#!$a, jest?!” - przeszło mi przez myśl. Przed oczyma miałem łososiowo-czerwone esy floresy po obu stronach. Tekstu zero. Poczułem się jak uwięziony w jakimś koszmarnym śnie. Spróbowałem jeszcze raz się obudzić – zamknąłem, otworzyłem – dupa! Ciągle to samo. Cofnąłem jedną kartkę wstecz – 60% strony zajmował tekst, strona obok tekstem była nieskalana. Przekartkowałem książkę – okazało się, że struktura jej w ogólnym zarysie wygląda mniej więcej tak: 2 strony wolne (czytaj: przeznaczone na sztukę nowoczesną), 2 strony przeznaczone na tekst (tutaj bardzo różne następowały proporcje – czasami tekst zajmował całe dwie strony, a czasami tylko 30% całego miejsca).
Totalne nieporozumienie, totalne nieporozumienie…” – zajęczałem w myślach. O, naiwny ja – za wcześnie, za wcześnie zajęczałem! - nie podejrzewałem, że jestem dopiero w przedsionku piekła.
Zacząłem czytać.
O, Chryste panie, Jezusie Nazarejski, miej litość nade mną!
Już po pierwszych 20 stronach myślałem, że skonam, że się nawrócę na starodawny zabobon, pobiegnę do najbliższego kościoła, padnę plackiem i zacznę lizać ambonę. Spośród tysięcy kazań, które przyszło mi w życiu usłyszeć, niewiele dorównywało pod względem płytkości i braku wyrafinowania tej książce (a proszę mi wierzyć – o orły intelektu i mistrzów głębi wśród wielebnych na prowincji łatwo nie jest).
Katarzyna Nosowska przywdziawszy rubaszne szaty kapłanki Mądrości Ludowej jęła, w sposób jak najbardziej humorystyczny i przyswajalny dla każdego, prawić morały (wymiennie z ‘komunały’) o relacjach, rodzinie, dzieciach, wychowaniu, seksie, Bogu, o tym jak to niewierzącym jest łatwiej, o tym że trzeba pytać jak partnerce / partnerowi należy robić dobrze, o tym że nie wolno być w łóżku jak kłoda, a zaraz potem o kaloriach, oszukiwaniu samego siebie, reklamach, kredytach i życiu, panie, ży-ciu, ech, ciężkim życiu… Które z drugiej strony, a i jak najbardziej, przeżywać trzeba na całego, bo ma się tylko jedno, a to i jeszcze nie wiadomo ile zostało, więc trzeba je wykorzystywać etc. etc. etc.
Jedyne zdanie z całej książki, które może być coś warte to: „Lubię siedzieć, polegiwać, wysiadywać jajo rozczarowania światem w gnieździe uwitym z kołdry.” Mi również przyszło wysiedzieć niezłe jajo rozczarowania…
O ironio - na stronie 183 można znaleźć wydrukowane dużą pogrubioną czcionką motto, które rzecze: „To, że na liście lektur zwolniły się miejsca, a ty umiesz składać prześcieradło z gumką i wiesz, jak utrzymać wagę z ciąży, nie oznacza, że musisz wydawać książkę” - Właśnie! Wła-śnie! Dlaczego tylko nie zastosowała się Pani do własnej rady?
Boże! A ja jeszcze niedawno o powierzchowność oskarżyłem Dehnela za Balzakianę… W tym kontekście zgrzeszyłem sromotnie – pod względem głębokości przy tej książce Balzakiana wypada jak studnia przy kałuży.
W gruncie rzeczy można by przeczytać tę pozycję w jeden dzień, ja jednak nabrałem do niej takiego wstrętu, że męczyłem ją cały tydzień, raz po raz odrzucając od siebie z obrzydzeniem po przeczytaniu zaledwie 2 kartek i czmychając na poszukiwanie ukojenia w „Szatańskich wersetach”, które czytałem równolegle w tym samym czasie.
Absurdu całej sytuacji dodaje jeszcze fakt, że „A ja żem jej powiedziała” została wybrana ‘Książką roku 2018’ w kategorii ‘Literatura piękna’ portalu lubimyczytac.pl – ciekaw jestem ile osób spośród tych 3 tysięcy, które oddały na nią głos, przeczytało książkę w całości. Wykażę się nawet taką (bez)czelnością, że zainsynuuję, iż co najmniej połowa nie dopełniła obowiązku.
To jest wszystko wielka szkoda – wielka szkoda, bo Nosowska głupią kobietą nie jest i uważam, że gdyby tylko chciała - mogłaby wydać całkiem sensowną pozycję zamiast takiej szmiry. Tymczasem jednak musi dołączyć do niechlubnego Kącika Grafomana.
Jeszcze jedna uwaga na koniec - książka ta świetnie ilustruje obecną sromotę rynku wydawniczego. Można by pokusić się o stwierdzenie, że wydawnictwa rzucają autorom wyzwanie: „Daj mi cokolwiek, a zrobię z tego książkę”. Zaczęło się od nawału książek-wywiadów, a teraz księgarnie zalewa najgorszy chłam taniego motywatorstwa i porad domorosłych ludzi sukcesu, książkę może napisać już każdy, wystarczy, żeby miał nazwisko! Niechby nawet w ramach książki wydał wszystkie swoje internetowe wpisy na facebooku – sprzeda się i to! Niech pisze byle aktorzyna, dziennikarzyna, muzykant, czy asenizator - byleby tylko choć raz gdzieś się pojawił, niech gra choćby w Klanie, czy w M jak miłość – sprzeda się i to!
Niebawem książkę wyda przechodzień z 13 minuty 345 odcinka Na wspólnej… Sprzeda się i to! Ba, będzie to ogólnopolski bestseller!
Podczas gdy klasyka leży odłogiem... Mdłosći Sartra są nie do zdobycia (chyba że z drugiego obiegu za drakońską sumę ponad stu złotych), Byt i nicość - tu już w ogóle nie ma o czym mówić, a niewznawiany Lukrecjusz woła o pomstę do nieba.
Promykiem nadziei jest to, że parę lat temu wydawnictwo Znak wznowiło Bursę po kilkudziesięciu latach niebytu na rynku książkowym.
W tym czasie przewalają się tony książek takich gwiazd jak Kuba Wojewódzki, Tomasz Organek, czy Kasia Nosowska… A wystarczy ładnie oprawić, okleić, napisać: ‘hit’, ‘bestseller’, ‘wystrzałowa’, ‘petarda’, względnie ‘Bomba!’ i niech idzie w świat! Gawiedź kupi. A kupi prędzej niż jakiegoś pieprzonego Lukrecjusza, o którym nikt nie słyszał.

Czytać nie poleca się
1/10

Comments

Popularne